Paweł Bitka Zapendowski
www.zapendowski.pl
Leo Lipski Story - Miłość na Miodowej
premiera w Instytucie Teatralnym
Noc Trakla NOWOŚĆ
Webern / Paszport dla poetki NOWOŚĆ
Kantor w Paryżu i inne dramaty NOWOŚĆ
Miłość na Miodowej - Leo Lipski Story "Dialog" (11-12/2023) NOWOŚĆ
Moje książki w e-bookowo.pl
Trakl. Dni są policzone - film na DVD
Leo Lipski Story w TEATRZE POLSKIEGO RADIA
Miałem Wielkie Szczęście - monodram o Andrzeju Wajdzie
Z Kantorem po Schodach
Tadeusz Kantor robił sztukę biedną, swój teatr nazywał często "biednym". Różne przedmioty przypadkowo znalezione, na przykład stary bezużyteczny parasol, przyklejał do płótna i w ten sposób tworzył dzieło sztuki. Z jednej strony był to jego komentarz do ludzkiej egzystencji i polskiego ubóstwa w pierwszych dekadach po wojnie, z drugiej ta stylistyczna "bieda" odróżniała go od sztuki Zachodu i Ameryki, gdzie rozkwitał pop art, nobilitujący popularne towary i urodę świata.
W 1972 roku Kantor wystawił w podparyskim teatrze w Malakoff "Les Cordonniers" ("Szewców") do tekstów Witkacego. Wystąpiło w nim kilku aktorów z jego zespołu oraz aktorzy francuscy. "Szewcy" nie odniosły sukcesu, a sam Kantor poczuł się niezrozumiany i przez prasę i przez środowisko teatralne, patrzące wtedy na Polskę przez "różowe okulary". To może dzisiaj kogoś nawet dziwić, kto chciałby myśleć, że Kantor odnosił same sukcesy, a w polskim teatrze był wyłącznie lubiany. Ten brak sukcesu i zrozumienia wygląda na immanentną cechę losu artysty. A marne wynagrodzenie dla twórców za ich pracę, aktorów teatralnych, statystów w filmie, jest wstydliwą i ciemną stroną polskiej kultury.
Ja z Kantorem i z moimi aktorami chodzimy po schodach od dwóch lat. Idziemy w górę i schodzimy w dół, nosząc krzesła, torby, kostiumy. Jesteśmy - jakby on sam powiedział - w podróży. Chodzenie po schodach wyczerpuje, aczkolwiek bez nich nie dałoby się nigdy wyjść wyżej. Dla własnego rozwoju i rozwoju "Sztuki". (Ciągle wierzę w rozwój.) Na ostatnich schodach, jakie trzeba było pokonać, by tu dotrzeć, musieliśmy pójść na pewne ustępstwa. Teatr znów okazał się zbyt biedny, o wiele biedniejszy niż byśmy tego chcieli. Za to - jakby w nagrodę - dołączyła do nas... kto ? Zjawa spod "Łuku Triumfalnego" Remarque'a ? Gość nieoczekiwany, z wielkim głosem i sercem, na polskiej Wigilii.
Pokażemy "Kantora w Paryżu" w zmienionej obsadzie. Jest to trochę bolesne, gdyż łączy się z wyrzeczeniem. Lecz na szczęście nie pozbawione przyjemności jaka wyniknie z zabawy. Przypomina mi się pokój dziecinny z rozrzuconymi na dywanie klockami. W tamtych burzliwych czasach gdy kształtowała się osobowość.
Paweł Zapendowski
22 kwietnia 2018 w Instytucie Teatralnym, Warszawa